Komin na gwiazdkę dla małej Gwiazdki

Intensywna, w swoim komentarzu zaniepokoiła się (mam nadzieję, iż pozytywnie), jakobym załapała potężne uzależnienie od drutów i muszę się przyznać, że faktycznie… coś tam się gotuje, coś tam się na wiadomości zerknie, to druty same włażą w ręce i dzieje się.

Ten skrzący się kłębuszek, który można było oglądać w poprzednim poście, zamienił się częściowo na komin. Częściowo, ponieważ jako zupełny laik w sprawach dziergutkowych, kompletnie nie potrafię oszacować ilości włóczki, jaka będzie potrzebna na daną rzecz. Kupiłam dwa motki, z czego na komin zużyłam niecały jeden. Na zdjęciu, obok komina na wznak, leży pozostała część.

Komin jest przeznaczony na prezent dla sześciolatki, która niegdyś latała jako motyl 🙂

Na tym zdjęciu kolor najbardziej zbliżony do naturalnego.

Poniżej zdjęcie poglądowe na włóczkę, której użyłam, wraz ze szczegółami.

Kolejna dłubaninka kręci się wokół splotów wszelakich, czyli postanowiłam warkocze nauczyć się zaplatać. Nie bardzo mam czas szukać tutoriali (a za pierwszym razem nie znalazłam) i próbowałam sobie przypomnieć co mi tam moja mama w dzieciństwie do głowy kładła. Pamiętałam, że coś tam zamienić trzeba było na agrafce. Zapytałam jej, czy tylko mam podmieniać i to już wszystko? Odpowiedziała, że tak. Na to ja, że się na pewno będzie ściągać… ona na to, że to boczne oczka wyrównają i będzie dobrze.

W takim razie idąc na logikę, zaczęłam dłubać. Nie chcecie wiedzieć ile próbek powstało zanim wybrałam splot, który ma być taki jak sobie wyobrażałam i zanim szerokość dobra mi wyszła, bo jednak kurczenie przy warkoczach działa i na nic zdaje się gładka próbka 😀

To co możecie oglądać nadal nadaje się do sprucia, bo coś tam dziabnęłam oczkiem nie tak jak trzeba, a i sam wzór mi się lekko „ściągaczy”, a nie o taki efekt chodziło. Dzisiaj przyśnił mi się kolejny splot, który nie powinien się ściągać jak ściągacz i to jego wprowadzać będę w życie, oby ostatecznie 🙂

* * *

Często czytam na blogach, że coś ktoś u babci wyszperał itd… i wtedy często sobie wyobrażam, jak to fajnie mieć babcię i jak musi być fajnie siedzieć u niej na przeszperach i słuchać opowieści z jej młodości…
Nie dane mi, bo jedna moja babcia umarła zanim się urodziłam, a dziadek zginął na wojnie. Drugi dziadek umarł, kiedy byłam mała i pamiętam jedynie jego pogrzeb. Druga babcia natomiast żyła na szczęście dłużej i miałam z nią niewielki, ale jednak jakiś kontakt. Pamiętam, kiedy byłam w pierwszych latach podstawówki, odwiedziłam ją, wcisnęła mi zawiniątko w szarym papierze mówiąc:
– Na Wiolka! Porządny towar to jest, niech ci matka co z niego uszyje.
Do dzisiaj pamiętam ten biały materiał w wielkie kolorowe grochy. Powstała z tego spódnica z pełnego koła 😀

To by było na tyle… aż niedawno zupełnie, wujek taki już po osiemdziesiątce (dokładnie ten, którego pojechałam odwiedzić w Łodzi), zdecydował że ciocia, jego żona (niewiele młodsza) już nie będzie dziergać i przysłał mojej mamie pełne pudło włóczki, żeby się nie zmarnowała. Mama, która również zauważyła mój pociąg do dziergania, podzieliła się ze mną tymi dobrami i tak to wzbogaciłam się o poniższe motki i kłębki 😀

Najbardziej oczywiście ucieszyła mnie fioletowa i już mam plany co do niej, natomiast druga, na widok której moje oczy się nieco zaokrągliły, to ta biała na pierwszym planie, przypominająca cienkie spagetti 😀

Nazywa się „Nici obuwiowe bawełniane 100% matowe” i jest tego w sumie 2000m ( 2 motki w każdym jest niby 1000m., ale nie mierzyłam :D)

Planuję z tego zrobić chustę/szal wg Intensywnej wskazówek, bo wydaje się mieć dobrą grubość, znaczy cienkość, bo do tej pory nie udało mi się takiej cienkiej wypatrzeć w sklepach 🙂
Kompletnie nie mam pojęcia, czy te 2000 metrów jest wystarczające. Ma ktoś takie rozeznanie? 🙂

* * *

Na koniec jeszcze kolejne urządzenie, które popsuło się, bo źle pomyślałam… Mąż chciał frytki, a ja tak nie lubię, kiedy je smaży, zlewania tego oleju i całej babraniny z tym związanej, ale może to też spowodowane jest tym, że ja nie przepadam za frytkami w ogóle. Postawił jednak na swoim i zaczął je smażyć. Długo nie trzeba było czekać… kuchenka padła.
Wniosek – muszę przestać myśleć, bo mi to na dobre nie wychodzi czasem 😀

Przy okazji jednak możecie sobie popatrzeć jak wygląda kuchenka od środka… w połowie indukcyjna, a w połowie ceramiczna. Ceramiczne, to te kółeczka, a indukcja, to to miejsce gdzie nie ma nic… i mąż, który rozkręcał tę kuchenkę już 6 lat temu zaraz po zakupie, bo chciał zobaczyć na jakiej to zasadzie działa (no comment)… stwierdził, że nie wie dlaczego tyle kosztuje, bo tam nic nie ma przecież 😀

Uwieczniłam chwilę, kiedy ją naprawiał, bo fascynuje mnie to, że on zawsze wybada każdą bolączkę urządzenia… pobada, pobada i uleczy, więc na szczęście na święta już jest sprawna 🙂

* * *

No i tak całkiem już na zakończenie… nowa Burda. Bardzo lubię czytać, jak to panowie recenzują te nowe wykroje (np u Moniki-Magdaleny), ale niestety mój nie chce brać w tym udziału, twierdząc że to zawracanie gitary, bo on się nie zna na modzie… i jemu to wszystko jedno. No więc nie męczę, bo i po co mam się stresować. Oglądając jednak styczniowy numer, gdzie są stroje karnawałowe żywcem wyrwane z Gwiezdnych Wojen… zarzucił okiem… i stwierdził:

– w tej Burdzie, to wiedzą, że gdzieś dzwoni, tylko nie wiedzą w którym kościele

Na moje pytanie, że o co chodzi?

– no o to, że ta dorosła z tą dziwną kreską na ustach, to nie Leia… ta mała z tymi kółeczkami, warkoczykami, babeczkami… to księżniczka Leia, tamtej córka, a tamta to królowa Amidala.

Także macie recenzję Burdy wg mojego męża 😀

Categories: Bez kategorii
  • IMHO Burda się ostatnio bardzo poprawiła, ostatnie 3-4 numery są naprawdę dobre 🙂

    • Zgadzam się z tym w całej rozciągłości 🙂

    • potwierdzam , muszę iśc jeszcze po ten ostatni.

  • Piekny rózowiutki golfik! Dla mnie to najpraktyczniejsze rozwiązanie dla dzieci na szyje, bo szaliki to latają po całym grzbiecie a szyji nie grzeją. Ja frytek z oleju tez nie lubię, ewentualnie z piekarnika i tylko tak robię. Ale dostalas włóczek! A filolecik aż bije po oczach, już napewno sobie poradzisz z tym stosikiem 🙂 Pozdrawiam!!!

    • Też tak myślę i dlatego powstał, a różowy, bo na inny kolor się krzywi 😉
      Ona jest cała różowa i w złotkach 😀

      Najmniej pomysłów mam na moher… chyba beretów nauczę się dziergać 😀
      ale w pomponach się sprawdza, w ostatnim poście użyłam białego 🙂

      Pozdrawiam też! :))

  • zna się na rzeczy 🙂 komin bardzo ładny 🙂

    • Wszystkie części obejrzał, ja ani jednej tak całkiem, więc mi mogą wszystko wmówić 🙂
      …i dziękuję 🙂

  • Zastanawiam się czasem, czy Ty aby nie czytujesz w moich myślach, bo co ja sobie upatrze, to Ty pokazujesz wydziergane 😉
    Ostatnio zamarzyło mi się (po lekturze Twojego poprzedniego posta/u o kominach) zrobić taki dla siebie i dla mojego urwiska. Wymarzyłam sobie taki w pionowe "paski" coby łatwo i prosto poszło bo wzorów to ja dziergać za bardzo nie potrafię, a tu bach i właśnie pokazałaś taki zrobiony dla Motyla 😀
    Rewelacja!!! Prosty i ładny a do tego fajny pomysł z wystającą spodnią warstwą :)))

    • No proszę :)))
      Pionowe "paski", czyli ściągacz, okazuje się lepszy, bo sam dopasowuje się do szyi… a przy poprzednich, to kombinowałam jak koń pod górę, więc polecam 🙂
      Czyli jest nas dwie, bo ja też orłem w dzierganiu nie jestem 🙂

      …a spodnia warstwa… wyszła z musu, bo okazało się, że znowu pokombinowałam i nabierałam oczka z łańcuszka, a później za nic nie potrafiłam spasować oczek jadąc w drugą stronę, więc zamieniłam całkowicie 😉
      To właśnie jest moje "rzeźbienie" 😀

    • Kombinuj kombinuj, bo dobrze Ci to wychodzi 😀

  • Różowy komin jest śliczny i bardzo mi się podoba!
    Fioletowa włóczka też od razu rzuciła mi się w oczy 🙂 Jestem bardzo ciekawa co z niej "wyczarujesz"? 🙂
    Pozdrawiam serdecznie! Weronka z forum "Szyjemy po godzinach"

    • Z fioletowej będzie coś, co od dawna chodzi mi po głowie, ale nigdy nie próbowałam. Na pewno coś małego, bo na większe udziergi nie mm czasu, a efekt muszę mieć już, bo ja niecierpliwa jestem 🙂

  • Śliczny komin! A te warkocze świetnie Ci wyszły i kolor też boski! Ja jakoś ostatnio kompletnie nie mam czasu na druty, a myślałam że zdążę jeszcze na święta co nieco wydziergać :/ echhh..

    • Ja też niestety jedynie chwilami łapię za druty, a tyle w głowie pomysłów mi się mnoży 🙁

      Z warkoczami nadal walczę… niby jest ok, ale to nie ten efekt, co mi się zawsze wydaje, że wyjdzie 🙂

  • Golfik jest słodki 🙂
    Fiolety i mnie z marszu zachwyciły, poczekam cierpliwie acz z ciekawością jaką masz na nie koncepcję 🙂
    No z burdami (jeszcze) ja nie na bieżąco a i Gwiezdnych Wujen nie oglądałam, więc ten temat pozostawiam znawcom 😉

    Pozdrawiam ciepło 🙂

    • Widzę, że masz takie samo oko na fiolety jak ja 😀

      Koncepcję mam małą 🙂

  • uroczy golfik 🙂

  • To fakt, też pierwsze czego się czepnęłam w Burdzie to ten strój księżniczki 🙂

    Co do włóczki – Kochana, 2000 metrów nawet na cienkich drutach wystarczy Ci na prześcieradło. Jeden motek Drops Lace polecanego przez Intensywnie Kreatywną ma 800 metrów, więc jeśli będzie Ci się dobrze robić to obrośniesz w jasne zwiewności przechodzące nawet próbę obrączki 🙂 Tylko uważaj – chusty wciągają straszliwie 🙂

    Pozdrawiam

    • Próba obrączki? :))) Nie mam pojęcia co to, a google nie wyjaśnia jaki to ma związek z dzierganiem 😀

      To mnie trochę uspokoiłaś, bo mi to wygląda na taką marną ilość objętościowo 🙂

    • Próba obrączki pochodzi z tradycyjnej techniki dziergania szali tzw. "estońskich" (jeśli coś pomylę, proszę doświadczone dziergaczki o poprawienie) takich zwiewnych, bardzo ażurowych i z cienkiej wełny (wpisz sobie w google "Haapsalu sall"). Polega na próbie przeciągnięcia gotowej chusty/szala przez obrączkę. Próbę tę przechodzą te robione zazwyczaj z baaardzo cieniutkiej włóczki, takie dosłownie koronkowe 🙂 roboty z nimi coniemiara ale wrażenia – bezcenne 🙂

      PS: tak na wszelki wypadek – przy bawełnianej włóczce, żeby dobrze pokazać elementy wzoru będziesz musiała wyrób przeprasować bo zwykłemu blokowaniu na mokro się niestety nie podda. 🙂

      Mam nadzieję, że pomogłam 🙂

    • To ja się podpisuję pod diagnozą Ashritt – z 2000 metrów prześcieradło i to na małżeńskie łoże w rozmiarze XXXXXl możesz machnąć 🙂
      co do blokowania bawełny, to zależy, co w tej bawełnie jest oprócz rzeczonej bawełny, jak ma jakieś dodatki uszlachetniające (co to nawet w składzie mogli nie podać), to się zblokuje sama z siebie, a jak nie, to rzeczywiście żelazko w łapy i wtedy nie będzie wątpliwości, że wzorek będzie się pięknie prezentował.
      Próbę obrączki prawdopodobnie z tą cienizną przejdziesz śppiewająco 🙂
      A golfik bombowy i taki uroczo dziewczęcy.
      I moje zaniepokojenie rzeczywiście było pozytywne w wydźwięku, bo że szycie porzucisz, to się nie martwię, a druty to jednak też fajny rodzaj twórczości.

    • Właśnie ilość metrów nastrajała mnie pozytywnie, ale patrząc na niepozorny zwitek, to się jednak obawiałam. Teraz jestem uspokojona :))
      Bawełna nie wygląda na uszlachetnianą niestety 🙂

      Widzisz, bo z tymi drutami,to tak… jak już się zmęczę maszyną (oczy i kark), to siadam w fotelu i relaksuję się drutami. Wcześniej relaksowałam się przy pruciu różnych rzeczy 😀

      Za wszelkie rady dziękuję. Zobaczymy, czy ja podołam temu zadaniu :))

  • Golfik bardzo mi się podoba, ostatnio lubię te kolory 🙂 A jakie świetne włóczki dostałaś, tylko pogratulować.
    Próba obrączki – gdy np. chusta jest wykonana z tak cienkiej przędzy, że można ją przeciągnąć przez obrączkę właśnie.
    Życzę miłego dziergania 🙂

    • Dziękuję za odpowiedź – twoja była pierwsza ;))

      Z włóczek się cieszę bardzo :)))

  • Też lubię szperać w starych włóczkach 🙂 Ostatnio dostałam od mamy cały worek włóczek z mojego dzieciństwa… takich, z których powstawały moje dziecięce sweterki i czapeczki… fajna sprawa.
    A co do Burdy… no to powinni się szanować… jak można pomylić Leię z Amidalą… I później człowiek się w towarzystwie zbłaźni, bo pomyli jedną z druga i klops 😛

    • Niestety z racji ciasnego mieszkanka w blokach i wielu domowników, siłą rzeczy trzeba było się wszystkiego pozbywać na bieżąco… dlatego ja nie mam dostępu do takich skarbów 🙂
      Na pewno to musi być fajna sprawa :)))

      hihi… no właśnie, ja bym się pierwsza zbłaźniła, gdyby nie oświecony w tej materii małżonek 😀
      Powinni się stanowczo poprawić 😀

  • Aaaaa no to będzie pewnie niemy pisk z radości 😀
    Ale rzeczywiście śliczny!

    • Dlaczego niemy? Czyżby Karolina zaczęła mówić, a Patrycja przestała? 😉
      No słodki jest jak diabli, to myślę że jej się spodoba 😀
      No i BŁYSZCZY, czego na zdjęciach raczej nie widać 🙂

  • No bardzo ładny ten komin. 🙂 Kolejny!
    A w taki sposób to ja się dorobiłam 3 jutowych wielkich worów włóczki.

    • 3 jutowe worki, to ja bym chyba do końca życia wyrabiała 😀

      Kolejny… bo tak jakoś wychodzi, że mi same kominy z rąk wychodzą :)))
      Jeszcze się nie odważyłam na nic innego, ale jeszcze skarpetki Intensywna zapowiadała, a przyznam szczerze, że i na nie już druty ostrzę, bo zmarzlak jestem przeokrutny :)))

  • Przepiękny komin! Kolor jest śliczny i z pewnością każda dziewczynka będzie się w nim pięknie prezentować, a przede wszystkim, ku uciesze mamy, będzie jej ciepło 🙂 Obserwuję!

    • To jest dla tak "różowej" panienki, że już bardziej różowo nie może być, więc myślę, że z kolorem trafiłam 😀
      Mała akceptuje jeszcze taki jak ciocia, czyli lawendowy 😉

  • Prawdę gada. A już moim zdaniem, to lekka ignorancja by Amidali od Lei nie odróżnić 😉
    Ale jak tys te warkocze uplotła – no to ja NIE WIEM!

    • No to ja jestem ta ignorantka, bo co prawda na pierwszej części towarzyszyłam mężowi w kinie, ale śpiąc przez cały seans, bo tak reaguję na tego typu bajeczki ^^

      uplotłam ha! jakoś ^^

  • Jestem już starą gwiazdką ale komin a TYM konkretnym kolorze to by mnie ucieszył 😀 Jest przecudny i przeuroczy 😀 Te motki wełny wyglądają jak cukierki – super prezencik, z pewnością już niebawem wyczarujesz kolejne cudeńka na drutach 🙂 Moi dziadkowie na szczęście jeszcze żyją, ostatnio dostałam "pakunek" pełen bielizny z lat 70-tych bądź 80-tych w tym kilka kar majtek wyglądających jak pantalony 😀 Bezcenne. A babcia z taką powagą powiedziała "weź, to dobry gatunek" (popatrz co za zbieżność!) a dziadek potem cichaczem do mnie "ale się obłowiłaś". Mistrzowie normalnie! 😀

    • hahahaha super takich dziadków mieć :)))
      Starsi ludzie to w ogóle są bezcenni mistrzowie 🙂
      Nie widziałam takich majtoli na żywo 😀

      No właśnie pamiętam tę powagę… że to dobry towar, ja mała wtedy byłam i nie kapowałam za bardzo, ale pamiętam jak dziś… bardzo dokładnie :))

      Ten różowy odcień włóczki jest naprawdę śliczny… bardzo subtelny i troszkę jakby pudrowy, więc nie tylko dla małych dziewczynek :))

  • W ramach obdarowywania mogę liczyć na teściową (rocznik 1934), bo dziadkowie niestety nie żyją. Ostatnio otrzymałam materiał na tzw. "wsypy", czyli to do czego wrzuca się pierze i ma się poduszki. Materiał z początku lat 70-tych. Nie do zdarcia, można z niego szyć żagle :)))Jeszcze sobie grzecznie leży i czeka na swoja kolej.
    A te zieleniości i musztardowe włóczki to bym łyknęłam bez zastanowienia :)))

    • Wsypy znam… moja mama wiecznie szyła pikowane kołdry z pierza 😀 Obłędny kolor różowy 😀
      Hihi… no patrz, a ja na te kolory mam najmniej pomysłów, chociaż zielona ma jakiś plus, bo błyszczy 😀

  • Te warkocze piękne 🙂 Ich niebieski kolor jest cudny! 🙂

    A przy okazji zapraszam do mnie na konkurs: http://www.wnetrzazewnetrza.pl/2012/12/konkurs.html
    Zostało tylko kilka godzin na zapisy 🙂 Także zachęcam do udziału! Bo nagrody naprawdę bardzo apetyczne… sama zobacz!

  • Różowy w sam raz dla małych księżniczeka,le taki niebieski-turkusowy jest ciekawym kolorem,a do tego ma piękny splot 🙂 Życzę wesołch świąt 🙂