Wiosna przyjdzie, jak jej dam szansę i znowu troszeczkę o igłach

Właśnie sobie przypomniałam, że miało miejsce pewne postanowienie. Mianowicie zaplanowałam sobie zrobienie chusty Echo Flower do wiosennej wełnianej kurtki. Jako że wcześniejsza, bawełniana wersja kiepsko mi szła… kupiłam sobie włóczkę z domieszką wełny i postanowiłam zmierzyć się ze wzorem raz jeszcze. Tak to jakoś mi schodziło z dnia na dzień, że utknięta we wzorku startowym chusta leżała… no i coś mi się zdaje, że ta wiosna we mnie wierzy, że przed nią skończę i czeka…
Dobrze, że się w porę ocknęłam i przypomniałam sobie i o tej chuście i o postanowieniu, bo wierzę że jedynie to mi tę wiosnę w ryzach trzyma i biedna nie może strzelić tymi pąkami wokół, a mury nie mogą się piąć do góry.

Na dzień dzisiejszy chusta jest w bliżej nieokreślonym stadium, ale na drutach mam 141 oczek „już”, czyli gapiąc się na nią, wnioskuję, że to jest 1/3 lub 1/4 całości, albo i nie… no sama nie wiem 🙂
W każdym razie pędem ją popędzę i wtedy będę mogła już nosić tę kurtkę do niej, bo na pewno już się na tyle ciepło zrobi.

Mam nadzieję, że wiosna się kolorów nie wystraszy, bo mąż stwierdził, że nie wiosenna, a jesienna mi ta chusta wychodzi 😀
Kolory moje, czyli wszelkie odcienie kawy i mleka, no może deczko czekolady i cynamonu, ale cieniowana dlatego, że bardzo mi wpadła w oko chusta Alex :))

Wzorek nawet już zaczęłam ogarniać… i dziergam z kartki, bo początek, to jedynie z filmikami, ale IK tak prowadzi za rączkę, że nie sposób się pogubić 🙂

* * *
 W międzyczasie wciąż szyję i tuż przed samymi świętami przeżyłam z igłą horrorek :/
Tajemnicą nie jest (bo zajawka była), że motyl się szyje… samą aplikację, wykonuję igłą do haftu i problemów zero, ale jak przyszło mi zszywać całość ze sobą, to zmieniłam igłę na taką uniwersalną… z pasmanterii, padło na „butterfly”… do zszywania motyli jak znalazł.

Z włożeniem jej nie było problemu, dokręciłam i przeszyłam próbkę.

Wskazówka
Doświadczenie mnie nauczyło, że zawsze po wymianie igły, nici, bądź zmianie ustawień ściegu – robię próbny ścieg na kawałku tkaniny, najlepiej takiej jak docelowa!

W tym wypadku nie była ona docelowa jeszcze, ale do tego już nie doszło z przyczyn, które opiszę poniżej.

Moja pierwsza próbka i każda kolejna, wyglądała tak:

Z doświadczenia wiem też, że sporo osób na taki widok obwinia przeważnie maszynę… że stara, że siaka i że przepuszcza. W wielu przypadkach tak jest, ale jak widać nie we wszystkich. Wiem, że moja maszyna nie przepuszcza ściegu, a tutaj nagle taki kwiatek… nie mogła to być więc wina maszyny, a jedynie igły!

Chciałam tę igłę wyjąć i wyrzucić, a tu kolejna niespodzianka… igły się nie da wyjąć o.O
W przypadku gdyby mąż w domu był, zostałby przeze mnie uraczony tą koronkową robotą, jaką było delikatne wyjęcie jej, ale że byłam sama, postanowiłam sobie poradzić jakoś.
Kleszczyki nie dawały rady, a jedyne co zrobiłam, to ułamałam czubek igły. Postanowiłam ją wybić od góry w dół… (mam taki dostęp do niej), wzięłam poniższe narzędzia i po naprawdę długim i żmudnym (bo musiało być bardzo delikatnie) stukaniu młotkiem w gwózdek, udało mi się ją usunąć… ale co mnie to nerwów kosztowało, to nie pytajcie.

Założyłam uniwersalną igłę z firmy, której igły malowałam w jednym z poprzednich postów i proszę… maszyna przestała przepuszczać, jak za
dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Nie twierdzę, że one są najlepsze
ze wszystkich, ale od teraz będę zwracać uwagę na to jakie kupuję.

Tak
jak wcześniej pisałam, jakość igieł jest widoczna gołym okiem. Nie
potrafię zrobić zdjęcia, które by w pełni pokazało tę różnicę, ale i tak
powinno być widać. Igła o pięknej nazwie „butterfly” jest jakby
„ulana”… każda inaczej, natomiast igła Schmetz jest każda taka sama
gładka i błyszcząca, bez żadnych smarków wokół. Kolby igły „butterfly” są różnej grubości… jedną włożę i wyjmę bez problemu, drugą jw.
Raz rowek z jednej, a raz z drugiej strony…

Wcześniej miałam przypadek, że ciągle maszyna zrywała mi nić… nie wiedziałam dlaczego i zachodziłam w głowę – dlaczego tak nagle? Myślałam, że to sprawka słabych nici.
Zamiana na te, które wiedziałam, że się nie zrywają  (używam ich w overlocku) nie zmieniła sytuacji i poprowadziła moje myśli w kierunku ustawień naprężenia nici w maszynie… chociaż wiem, że maszyna robi to automatycznie. Teraz wiem, że rowek w igle wykonany był tak paskudnie, że podczas szycia przecierał ją co chwilę, a ja dostawałam szału, nie widząc jeszcze związku ze zmianą igły.
To nie była akurat igła „butterfly”, a inna „no name” z pasmanterii.

Nie jest to wpis sponsorowany, żeby była jasność, a jedynie chciałam zwrócić Waszą uwagę, że jakość igły naprawdę potrafi mieć ogromne znaczenie podczas szycia.

Objawy takie jak opisałam powyżej (czyli przepuszczanie ściegu, bądź zrywanie nici), nie muszą być wcale przyczyną złej igły, ale tak jak w moim przypadku mogą być i warto sprawdzając wszystkie ustawienia, sprawdzić i tę gwiazdę 🙂

UWAGA – Podsumowanie feralnego dnia było takie, że dostałam ochrzan od męża, że się sama za to zabrałam i TO NIC, że nie zaszkodziłam maszynie, ale tak  NIE WOLNO robić (czyli tym młoteczkiem), nawet najdelikatniej w świecie, bo można w ten sposób powybijać łożyska „jakieśtam”, więc proszę nie powtarzać po mnie takiego zabiegu w domu! 😀

Categories: Bez kategorii
  • Chusta będzie cudowna!
    Co do igieł, to nie zazdroszczę przygody. Ja jakoś do tej pory nie miałam takich jazd, ani nie złamałam ani jednej, ani nie trafiłam na jakąś "lewą". Oby tak dalej 🙂

    • No ja mam nadzieję, że wyjdzie cudowna i mam nadzieję, że szybko, bo już za bardzo wymarzłam tej zimy, a ogrzewania na miesiąc jedynie wystarczy! 😉
      No i wreszcie coś dla siebie robię, a nie dla kogoś 😉

      Oby tak dalej z igłami jak u Ciebie, bo ja raczej igieł nie łamię… prędzej stępię od częstotliwości użytkowania, ale to co ostatnio się u mnie działo, to jak fatum jakieś :))

  • hmmm moja maszyna często przepuszcza ścieg, a mam igły tylko no name. Tylko, że ona raz przepuszcza a raz nie , cały czas na tej samej badziewnej igle – u niej to chyba zależy od aktualnej fazy księżyca 😀
    Super chusta! Ja jakoś nie mam odwagi się za nią zabrać…

    • Też mam taką maszynę jedną co to fazy ma, ale też zwróciłam uwagę, że akurat tamta miewa focha na nici i jak są za grube, albo za śliskie, to wariuje i pętelkuje, ale jest tak stara… tak stara, że mózg się marszczy i jej wybaczam 🙂

      Jak zobaczyłam wzór chusty, to mi tylko rzęsy załopotały, ale jedno co trzeba, to nie przejmować się wzorem jakby skomplikowanie nie wyglądał, a podążać filmik za filmikiem i robić z Kreatywną… nie ma opcji, że nie wyjdzie. Ja z pamięci jeszcze bym tego nie zrobiła… ba! nawet już nie pamiętam jak zaczynałam, ale wcale się tym nie przejmuję i robię kolejny "bieżący" rząd wg kolejnych wskazówek i jakoś idzie i ani razu się nie pomyliłam, a nadal jest to dla mnie czarna magia możesz mi wierzyć 😀

  • Z tymi igłami to prawda, kilka razy miałam do czynienia z przepuszczaniem i teraz od razu zmieniam igłę…najgorzej jak nie ma odpowiedniej do zmiany..wtedy naprawdę ciężko porządnie przeszyć:(

    • No najgorzej jak nie ma na co wymienić 🙂
      Wcześniej też jakoś nie zwracałam uwagi, że może zrywać, czy przepuszczać przez igłę… na dzianinie owszem, ale na utkanej bawełnie? …a tutaj proszę… i tak się zdarza.

  • Dzięki Tobie doznałam olśnienia!
    Już od dwóch tygodni nic nie szyję, bo szlag mnie jasny trafia jak widzę co wyprawia moja machina. Próbowałam wszystkiego, prócz zmiany igły na inną firmę 😛
    Podziwiam, za talent do drutów, bo tak jak mogę szyć prawie wszystko, to za to się chyba nigdy nie wezmę 🙂 Pozdrawiam serdecznie

    • Igła nie jest regułą przy przepuszczaniu, ale może być powodem, więc koniecznie spróbuj z inną, bo a nuż się uda i maszyna nie będzie niesłusznie posądzana? :))

      Co do drutów, to ja jedynie prawo i lewo… ten talent, to "tutorial IK" się nazywa 😀

  • Tak samo paskudnie zachowują się igły z zestawu z Lidla… Moje wylądowały już w koszu. Potrafią fruwać, kiedy jestem zdenerwowana 😉

    • Z Lidla już chyba nie posiadam, bo oddałam wraz z maszyną i nie zdążyłam przetestować, ale też nie radzę mi w drogę wchodzić jak mi się krew zgotuje 😉

    • Właśnie przypadkiem znalazłam jeszcze opakowanie wspomnianych igieł z Lidla. Nazywają się butterfly…

    • no… i wszystko jasne 🙂
      Czyli albo zamieniłam opakowania odsyłając maszynę z Lidla, albo Kornelia też takie miała… no ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło i przynajmniej na mnie trafiło 🙂

  • Marzy mi się echo flower, ale jakoś ciągle nie mam śmiałości zacząć…
    Zacząć najtrudniej – ty masz już z górki i pewnie niedługo pochwalisz się całością. Powodzenia w dalszym dzierganiu 🙂

    • Nawet nie jest tak trudno zacząć, jak się do tego zebrać psychicznie, bo wzór przeraża lekko na sam widok, ale możesz mi wierzyć, że jak się zacznie, to wcale aż taki trudny nie jest 🙂

  • Dzięki 🙂 kto by pomyślał że nowa igła takie numery może wywijać 😛

    • No właśnie może i sądząc po komentarzach, to nie jestem odosobniona 🙂

  • ew

    Piękny kolor wełny – chusta będzie niesamowita! 🙂

    • Mam taką nadzieję, zobaczymy jak już wyjdzie, bo czasami oczekiwania są inne, a rzeczywistość płata figle 🙂

  • No jeśli to jest młoteczek to ze mnie Księżna Pani, toż to młot udarowy normalnie jest, akurat w kwestiach mechaniczno technicznych proszę się stosować do mężowskich postulatów, chyba że ty jakiś inżynier mechanik jesteś to wtedy Twoja racja. Dziergaj to echo szybciej to może ona wiosna szybciej nadejdzie

    • Melduję, że spieszę i pędzę jak tylko mogę, a echo się rozrasta i jeszcze mnie nie przerasta 😀

      No będę, będę… młotek groźnie jedynie wygląda, bo ja w kwestiach maszynowych niezwykle delikatna jestem, bo to moje pupilki przecież 😉

  • oj ja do igieł ostatnio też nie mam szczęścia… co prawda nie zwróciłam nigdy uwagi na markę, staram się za każdym razem kupować inne – ale jakoś i tak wszystkie łamią mi się na potęgę!! ostatnio zajechałam hurtem 4 igły do jeansu!! muszę połazić za tymi, które polecasz, może one zostaną ze mną odrobinę dłużej … 😉

    • Ja rzadko łamię igły… powiedziałabym, że raczej wcale nawet, ale i tak niektóre potrafią krwi napsuć 🙂

  • Dzięki za posta! Właśnie przymierzałam się do zakupu igieł, muszę jeszcze raz podejść do tematu! Młoteczek niezły! Cud, że maszyna żywa:)
    Dzierganko przepiękne!

    • Żywa, no ja brutalna nie jestem, ale nie powtarzać tego proszę! 😀

  • dziekuje za wspaniale rady warto czasem spojrzec jeszcze z tej strony 😉

    • Czasami trzeba z różnych stron 😉

  • Chusta mnie zachwyciła, chyba coś podobnego (bom jeszcze nieogarnięta…) ale w niebieskich odcieniach 😉
    Olśniło mnie! Kupiłam Silvercresta i się użeram, co 10 cm zrywa mi nitkę (mocną!) a szyję pokrowiec na kanapę więc długość ściegów można sobie wyobrazić…
    Dziękuję 😉

    • Cieszę się, że taki wpis się przydał! 🙂
      Jak wcześniej Zuch Dziewczyna zauważyła w komentarzu, właśnie igły butterfly są podobno z Lidla 🙂

  • Och! Dzięki za te rady z igłami! Wiele razy się męczyłam ze zrywaniem nici, ale znosiłam to pokornie, bo myślałam, że maszyna słaba lub moje umiejętności.

    • Także nici różne bywają… ale jest nadzieja, że wymiana igły pomoże 🙂
      Umiejętności Twoich czepiałabym się na samym końcu jednak 😀

  • Chusta zapowiada sie ciekawie :)))

    • Ja ciekawa jestem całości 🙂

  • Niezła przygoda z igła. Ja bym się chyba wściekła. Tzn. na pewno bym się wściekła, nie znoszę takich "niespodzianek" podczas szycia tylko u mnie w maszynie nie ma dojścia do igły od góry. No ale na szczęście wszystko dobrze się skończyło. Igły to faktycznie rzecz wręcz święta i często niedoceniana. Schmetzy polecam, lubię je bardzo i chwalę sobie. Są super i jest ich tyle rodzajów 🙂

    • Tak.. igły Schmetz są super, ale nie wszystkie 😀
      Z jedną do porozumienia dojść nie mogę i jak stracę cierpliwość, to jej antyreklamę zrobię 😉

  • Ta wiosna to Twoja sprawka! To szybciutko, szybciutko na tych drutach! 🙂
    Dobrze, że z tą igłą tak wyszło, bo przez takie głupstwo można całą maszynę popsuć.

    • Doginam już jak mogę! 😀
      Nie no… prędka do rozwalania, to ja nie jestem… jakby siłą trzeba było, to nie tykałabym do powrotu męża 🙂

  • Ale się Echo ładnie dzieje.

    • Echo mi się coraz bardziej na boki rozchodzi :))

  • droga Wioletto, co ja sie naszarpałam z igłą w maszynie.. tego ludzkie słowo nie opisze 🙂 wzięłam starego łucznika walizkowego od mojej mamy, sto lat nie używanego , dałam do regulacji , do wyczyszczenia z kurzów i farfocli zalegających, i zasiadłam do szycia … wypróbowałam ściegi, wyrzuciłam stare pokurzone nici, a potem zwyzywałam ją na czym świat stoi. jako że doświadczenia nie miałam żadnego, wszystko metodą prób i błędów robiłam, już chciałam dać za wygraną, kiedy najzwyczajniej w świecie złamałam igłę ! i na szczęście, bo jak zmieniłam na nową, maszyna szyła jakby ręką odjął, bez zarzutu. gdyby nie to pewnie odstawiłabym ją w kąt, a teraz przynajmniej mam na uwadze, że igła tez może być temu winna 🙂

    • Dobrze wiedzieć!
      Dobrze mieć 100% pewność, że takie objawy mogą powstawać również poprzez szanowną igłę.

      Zrywania nici i przepuszczania ściegu jakoś nie wiązałam wcześniej z igłą tej czy innej firmy, teraz wiem 🙂

  • chusta pewnie bedzie swietna…ale mialas ekscesy..:)

    • ja często mam jakieś ekscesy 😀

  • Po przeczytaniu Twojego postu od razu poleciałam sprawdzić swoje igły i okazało się, że to chyba jakaś firma "Akra" albo "Abra", dokładnie nie wiem bo nawywijali tych zawijasów, że nie mogę przeczytać. Nie wiem, czy to dobre igły, bo ja sie na tym zupełnie nie znam, pasują do mojego starego Łucznika, więc ich używam. Muszę się u Ciebie podszkolić w tym temacie, bo ty jesteś takie igłowe guru dla mnie 🙂
    I machaj tę chustę szybko, bo zaraz dostaniesz maszynę i będziesz musiała na niej uszyć coś dla siebie, pamiętasz? :)))

    • Pamiętam!
      Igłowe guru to nie, a gurówka jest tylko jedna – czeremcha jedna ona 😀

      Tę "akrę" to ja też mam (bo to jednak chyba k, ale sobie ręki nie dam uciąć, bo bym mogła rękę stracić), ale nie kojarzę żebym narzekała przy tych igłach, chociaż ostatnio nimi nie szyłam, więc też sobie uciąć ręki nie dam 😉

  • Moja maszyna jeszcze nigdy nic nie przepuściła, ale dobrze wiedzieć, że igły mogą za to odpowiadać. A jeśli to Ty odpowiadasz za to, że jeszcze nie mamy wiosny, to ja nie chcę straszyć, ale możesz mieć duże kłopoty:)

    • Bojąc się tych kłopotów, dzieję najszybciej jak potrafię 😀

      Moja maszyna też nie przepuszcza i nawet jej się nie śni przepuszczanie, więc jedynie pełne do niej zaufanie nakierowało mi myśli na igłę.

  • Śliczna chusta będzie, ale boję się, że wiosny już nie będzie :)… skończy się zima i od razu będzie lato :)) ale taka chusta jesienią też będzie OK
    Podziwiam wszystkich drutujących, mogę szyć i malować, ale druty chyba nie dla mnie :), jakby taką chustę dało się namalować to co innego 🙂

    • Jakby się taką chustę dało uszyć, to bym nie dziergała tak długo 😉

      Lato niech sobie będzie od razu, ja tam ciepłolubna jestem, to chusta może poczekać na jesień i wcale bym się nie pogniewała 😀

  • Ostatnio miałam to samo z igłami, ale poradziłam sobie:)

    • Mi ciężko było uwierzyć, że igła może stanowić taką różnicę 🙂

  • Jaki piękny fragment szala… a ja taka niedrutowa jestem ;P
    Co do historii z igłą to mnie ostatnio też maszyna zaczęła przepuszczać ściegi i zmiana naprężenia nic nie dawała, w końcu wpadłam na pomysł zmiany igły i pomogło, ale igłę miałam tej samej firmy, tamta się chyba po prostu wysłużyła bo już dość długo jej używałam 🙂

    • Może i tak być… mnie takie problemy do tej pory omijały, ale jak się zawzięły, to hurtem 😉

      Marzę o tym szalu już od dawna i jeszcze o takim cieniutkim, bawełnianym na lato ^^