Smartfon naszym przyjacielem
DorARTthea poprosiła mnie w komentarzach pod postem dotyczącym ujarzmianiu Burdy, o napisanie dla „nieutechnicznionych ;-)” do czego smartfon może się przydać np. przy pisaniu bloga.
Zacznijmy od tego, że dzisiejsze smartfony, to nic innego jak małe komputery kieszonkowe, więc teoretycznie odpowiedź już mamy. Żeby jednak odpowiedź usatysfakcjonowała osoby zainteresowane tym tematem, postaram się pokazać kilka (z całego ogromu) możliwości, pomijając już tę, o której wspominałam przy okazji wcześniej wspomnianego postu.
Od razu zaznaczam, że nie mam zamiaru pokazywać wyższości telefonu takiego nad innymi (pomimo tego, że tak to właśnie będzie wyglądać), bo nie o to mi chodzi… sama nie przepadam (mimo kilku lat użytkowania) za ekranami dotykowymi. Pod tym względem chyba jestem niereformowalna i chyba jak nikt inny rozumiem osoby ceniące sobie tradycyjne klawiatury.
Kładąc jednak na jednej szali, to co w zamian (za ten nieznośny ekran) otrzymujemy, a na drugiej mój ukochany malutki telefon z klapką, z budzikiem w środku i polifonicznymi dzwonkami :D… to reakcja jest taka, że szalka z dotykowcem tak silnie uderza o blat, że klapkowiec wybija się w powietrze i ląduje na dłuuugo w szufladzie i od tej pory staje się telefonem awaryjnym, albo „karnym” 😉
W wielu sytuacjach telefon w kieszeni nam wystarczy, żeby mieć przy sobie większość rzeczy, które mogłyby nam się przydać.
Kalendarz – pewnie, że nic nie zastąpi papierowego i sama takiego też używam, ale nie mam zamiaru dźwigać go wszędzie ze sobą, w dodatku trzeba pamiętać, żeby do niego zajrzeć… ten drugi sam przypomni, a do tego po kilka razy, jeśli mamy takie życzenie.
…bo kalendarz w smartfonie, to nie ten sam kalendarz, co w klapkowcu, czy innym takim z polifonicznymi…
Aparat – też już nie ten sam. W tej chwili również filmy w rozdzielczości HD, to też już chyba standard, więc nie wrzucamy wielkiego aparatu do kolejnej przegródki w torebce, jeśli sytuacja tego nie wymaga, bo np. jesteśmy na zwyczajnym spacerze, na którym nie planowaliśmy robić sesji fotograficznej lub gdziekolwiek indziej, gdzie nie przyszłoby nam do głowy, że będziemy w potrzebie coś nagrać, sfocić, czy „zdyktafonować” 😛
Mając więc do wyboru mały, aparat kompaktowy, który nie zrobi wiele lepszych zdjęć… to jednak wolę z niego zrezygnować, na rzecz lżejszej torebki.
Poczta, Facebook, Blogger, Twitter, Bloglovin… przy sobie. Z publikowania w terenie korzystam rzadko, ale zdarza mi się i jak najbardziej jest to możliwe. Z przeglądania natomiast Waszych blogów… nagminnie. Dzięki niemu nie przeszkadza mi, czy siedzę w kolejce w urzędzie, czekam na przystanku, czy jadę pociągiem… po prostu wykorzystuję ten czas na przeglądanie tego co się dzieje w sieci. Bez niego byłoby kiepsko być w miarę na bieżąco, w dniach kiedy jestem poza domem.
Przy pomocy tej aplikacji, możemy zamieścić nowy wpis na blogu, siedząc np. na plaży, czy w kawiarni :>
Reszta też spisuje się wzorowo i tutaj np. możemy podziwiać najnowsze dzieło Loli 😀
Jeżeli potrzebuję napisać Wam kartkę na święta, czy coś tam dorysować do zdjęcia, to też wspomoże…
EDIT: Przypomni schemat magicznego kwadracika, który najpiękniej wyrysowała dla naszego użytku Maryś (tu można podziwiać gotową narzutę, choć w całości dopiero będzie) i udostępniła na swoim zaczarowanym FB
PS – (Dzięki Alex za przypomnienie w komentarzu, o tym jakże ważnym udogodnieniu!)
…a jak najzwyczajniej w świecie chcę posłuchać muzyki, audiobooka (np. podczas podróży samochodem), czy obejrzeć video leżąc już w łóżku, to też nie stawia oporu. Nie ma znaczenia, czy wgrane na kartę SD, czy serial z jakichśtam TV, czy to z pomarańczowej sieci, czy za pomocą wifi. On już się dostosuje do naszych potrzeb.
Aplikacji jest około całego mnóstwa i codziennie przybywa nowych… jak grzybów po deszczu. Ja korzystam praktycznie ze szczątkowych możliwości tego co dają nam te urządzenia, ale już wiem, że bez niego byłoby ciężko 😀
Jak chcecie wiedzieć co jeszcze szyjące blogerki robią z dotykowcami, to polecam bezbłędne poczucie humoru Brummig w jednym z jej ostatnich postów
Nawigacja! Dla mnie to rzecz podstawowa, bo wiele razy uratowała mnie przed błądzeniem po obcych miastach, bez konieczności dźwigania kolejnego gadżetu w torebce. Ja wiem, że koniec języka za przewodnika… znam, znam… ale nie lubię 😀
Zalet jest mnóstwo jak widać, wad… też jest kilka 🙂
Bateria trzyma zdecydowanie krócej niż w „klapkowcu”, możemy zapomnieć o ładowaniu co kilka dni. W zależności od intensywności używania… dzień-dwa (czasami nawet nie) i na noc do kontaktu.
Gabaryty… też ciut większe, ale biorąc pod uwagę te dodatkowe, gadżety z których rezygnujemy… maleństwo 😉
No i ten nieszczęsny ekran… no ale nie wyobrażam sobie surfowania po sieci, rysowania itp…. klawiszami ze strzałkami, więc chyba problem nie do przeskoczenia 😉
Na koniec, ze słuchawkami w uszach, słuchając ulubionej piosenki, czy brnąc przez kolejne rozdziały książki, którą nam ktoś czyta prosto do ucha, możemy się wyżyć przy maszynie i uszyć dla niego wymarzone ubranko 🙂
To poniżej powstało dla innego telefonu, ale również takiego co mu ekran żyje!
Żeby jednak nie było za słodko, że niby same och i ach… to polecam obejrzeć reklamę z tego typu urządzeniem w roli głównej 😉
Teraz, jak już wiecie co i jak, to same zdecydujcie, czy takie bajery są Wam w życiu potrzebne, czy nie 🙂
-
LolaJoo
-
Zapomniana Pracownia
-
LolaJoo
-
Jomo
-
LolaJoo
-
-
Zapomniana Pracownia
-
Zapomniana Pracownia
-
LolaJoo
-
-
Ashritt
-
Ashritt
-
-
alex
-
Monika Dąbrowska
-
Iwona Dohrmann
-
Jomo
-
Suzie
-
aire
-
Anecia
-
Siencja
-
tofka
-
UAreFab
-
GochaMi
-
DorARTthea
-
Marga Ritta