Albercik i Bezimienna Wioletta z Szafy, czyli ciągle BWzSz

Przerwa na blogu z powodu udomowienia Bezdomnej rodziny. Kto śledzi na FB ten jest w miarę  na bieżąco.
Całkowite udomowienie przechodzi trochę opornie, bo mieszkamy na budowie, czyli pełnym placu boju. Nudy nie ma, możecie mi wierzyć 😀

Mieszkamy chwilowo, całą rodzinką, w jednym, otynkowanym ledwie (surowym jak loft) pomieszczeniu… tak integracyjnie. Sieć elektryczna jest tak wysoko rozwinięta w mieszkaniu, jak pozwoliła na to ilość i długość przedłużaczy ^_^
Kącik szyciowy, w miarę wyodrębniony, jednak nie ma gdzie wpiąć wtyczki od maszyny… deficyt przedłużaczy – zakaz kupowania nowych.

Na moje pytanie:
– czy dałoby się dociągnąć prąd do maszyny jakoś…?
uzyskałam szybką odpowiedź:
– a nie możesz sobie dociągnąć maszyny do prądu?

Moje maszyny chwilowo dalej w kartonach – gabaryty.
Helenka Łucznika jest za to maszyną bardzo mobilną i jak coś muszę na już, to szyję nią prawie że na kolanach 😉

Żeby się zrelaksować, pobyć z dziewczynami (nie tylko z ekipami na budowie, które co rusz to się zmieniają), zorganizowałyśmy warsztaty z Roszpunką, która to jeździ po całej Polsce i takie warsztaty na życzenie chętnych prowadzi. Kto ciekawy, jakie potrafi słodziaszne misie odczynić, niech pędzi do niej oczy nacieszyć.

Spotkanie SUPER! Zresztą jak zawsze z częstochowiankami 😀

13 kobiet w wieku od 13 do 13 razy X (nie wdawajmy się w szczegóły), każda dostała gąbkę, zestaw igieł do kłucia, czesankę w wybranych kolorach i oczywiście opiekę naszej misiowej guru na życzenie.
Każdej tłumaczyła i pokazywała tak samo, a wśród powstałych misiaczków, nie było dwóch takich samych… dacie wiarę?:D Każdy różnił się nie tylko kolorem, ale rozmiarem, kształtem, a nawet miną pyszczka 😀

Jeden dzień, kilka godzin, wypita wspólnie kawa, zjedzone sałatki, słodkości i owoce, a efekt… poniżej możecie zobaczyć, jakiego mnie się udało Albercika utłuc igiełką z czesanki.
Rano sesja odbyła się na budowie, w ogródku i w dziczy podwórka.

Żeby nie było, że post całkiem nieszyciowy, to w kilka minut uszyłam mu ręcznie czapeczkę (w grochy), bo słoneczko świeci, a nawet praży.

Uwaga: wszystkie misiowe kończyny, a nawet głowa, są ruchome i to jest czad!

Poniżej rozkoszny miś wykonany na szydełku przez Roszpunkę.
To była ekspresowa wymianka Roszpunki i starszej mojej na ich szydełkowe wytwory.

Roszpunka dostała szydełkowego słonika – mikruska, do którego zapałała miłością od pierwszego wejrzenia, a starsza szydełkowego misia, o którym marzyła i wzdychała od dłuższego czasu. Teraz jest pełnia szczęścia 😀
Słonik jest niewiele większy od serduszek.

Miś nie jest jeszcze ubrany, wkrótce ma się to zmienić, a na szybko dostał w łapki serduszka wydziergane przez starszą.

Wracając do tematu… z Bezdomnej stałam się Bezimienną, bo jakoś żadna nazwa nie łapie mnie za serce póki co. Dylemat jak diabli. Tak na marginesie, to… nawet szafa została na starym miejscu, więc jestem w totalnej rozsypce i nie wiem jak się pozbierać.
Any ideas?

Categories: Bez kategorii
  • ale maluszki!! Wielkie wow!!
    Jeśli chodzi o nazwę to ja jestem tak beznadziejna w ich wymyślaniu, że nawet nie spróbuję 😀 .

    • Beznadziejna… w sumie też na B. Nie podsyłaj mi takich pomysłów 😀

      Czasem na wielkiej narzucie trzeba się wyżyć, a czasami na mniejszych formach, jak większych nie ma gdzie rozłożyć 😉

  • Jakie prześliczne misiaki! 😀
    Jakbym wcześniej wiedziała, że coś takiego odbędzie się w Częstochowie, to sama wepchnęłabym się nawet oknem! 🙂

    • O matko Kinga! Nawet nie pomyślałam!
      Brakowało osoby… ale informacja wisiała jedynie na grupie "Częstochowa szyje", a jak widać, czasami nawet filcuje.
      Moja wina, moja wina! 🙂

  • Wiesz co.. na plażę i skwar to powinnaś misiowi raczej batystową chusteczkę uszyć, a nie POLAROWĄ! czapkę ;-))

    Nawet nie wiesz, jak mnie ucieszył ten post po tak długiej przerwie. Widomy znak, że już niedługo, już za chwil parę będzie Cię znowu można czytać regularnie i podglądać Twoje uszytki i szkolić się na tutorialach i w ogóle 🙂

    • Ten miś ma takie "ogromniaszcze" rozmiary, że nawet cieniutka dzianina bawełniana wygląda jak polar ^_^
      Coś Ty… w życiu bym go na patelnię w polarze nie wypuściła! 😀

      Jak to miło czytać, że ktoś czeka, ktoś się cieszy, ktoś tęskni… blogowa moja karma 😀

  • Takie miniaturki są najsłodsze:) Albercik został pięknie i fachowo utłuczony:):):)

    • Może nie tyle fachowo, co całkiem beztrosko 🙂

  • Słodkie misiaczki

    • Misie dziękują za komplement 🙂

  • Roszpunkowe misie są cudowne, zachwycam sie nimi bezstannie od lat 🙂
    tez poznaję arkana filcowania takich uroczych misiowych drobiazgów, cudowne to zajęcie, choć niezwykle zajmujące i palce mam przy tych maleństwach pokłute jak po ciągłym badaniu poziomu cukru glukometrem 😉
    Albercik wyszedł cudownie

  • Oh! jak dobrze jest Cię znowu poczytać i pooglądać świetne zdjęcia 🙂
    Z Albercika jest słodziak, ale te mikroskopijne serduszka też są czadowe 🙂
    Co do nowej nazwy, to pomysłów brak. Może zostań po prostu "(BEZ-już-nie)domną Wiolettą z Szafy" ;D

  • No to w końcu doczekaliśmy się posta 🙂 Albercik jest uroczy, świetnie Ci wyszedł 🙂
    Sama nie wiem, czy zazdrościć nowego WŁASNEGO domu, czy cieszyć się, że nie mieszkam na budowie 😉 oczywiście, że zazdroszczę – ale to taka pozytywna zazdrość 🙂

  • Co za przesłodkie misie!
    Ja tam rozumiem, że teraz Wioletta jest Zadomowiona 😉

  • Śliczne słodziaki 😀

  • Uwielbiam misiaczki, te Twoje są słodkie 🙂

  • Świetne misiaki!

    Bardzo mnie cieszy Twoje udomowienie 🙂